Translate

poniedziałek, 20 lipca 2015

Wino truskawkowe cz. 2.


Jak ten czas płynie! Ledwie co w początkach czerwca nastawiliśmy na wsi wino truskawkowe, a już trzeba je zlewać, bo 6 tygodni przeszło. Gwoli ścisłości, 6 tygodni to tylko czas orientacyjny, bo tak naprawdę jego długość zależy od tego, jak pracują drożdże. Czasem kończą pracę wcześniej, czasem później. W tym roku już po 5 tygodniach w pojemnikach fermentacyjnych zaczęło się uspokajać, choć w pierwszych dniach po nastawieniu buzowało potężnie.

Kiedy bulgoty ustaną, trzeba zając się zlaniem wina i oddzieleniem go od miazgi owocowej. Jest to trochę żmudna robota, zwłaszcza gdy do przecedzenia jest 180 litrów. Ale bez pracy nie ma kołaczy, trzeba to zrobić i już.
Zanim przystąpi się do zlewania, należy przygotować zbiorniki, w których wyląduje wino: umyć je i przepłukać roztworem pirosiarczynu potasu (20 g /litr). Tak samo trzeba potraktować wszystkie naczynia i przyrządy, jakich będziemy używać w czasie tej operacji. Kiedy to przygotowujemy, zabieramy się do dzieła.


Zawartość zbiornika nie wygląda zachwycająco: gruby kożuch mniej lub słabiej zmiażdżonych owoców wygląda jak zupa cofka. Mocny zapach przefermentowanych truskawek i drożdży. Nie należy się tym jednak przejmować, to właśnie zapowiedź fajnego wina truskawkowego, które po prostu jeszcze nie dojrzało.

 Przy przecedzaniu bardzo przydają się sitka, które można kupić w IKEA. Nie płacą mi za reklamę, ale i tak dobrze wypowiem się na ich temat, bo to naprawdę przydatny sprzęt domowy. Są duże, szerokie i mają mocne, stabilne i regulowane uchwyty, które można wygodnie oprzeć o krawędź pojemnika. Po prostu super. Dzięki temu ręce są wolne i nie ma strachu, że coś się przewróci.

I jedziemy. Najpierw dobrze jest wybrać wierzchnią warstwę owoców dużym kubkiem, albo rondelkiem i osączyć ją na sicie. Jak zdejmiemy ten kożuch, później idzie już łatwiej, bo pod spodem jest już mętne wino bez grubszych zanieczyszczeń. Tak opróżniamy wszystkie pojemniki z nastawem. Co ważne, zbiorniki ze zlanym winem powinny być napełniane prawie do pełna, tak, żeby znalazło się tam jak najmniej tlenu. W pokrywach muszą być założone rurki fermentacyjne wypełnione wodą, bo zlane winko jeszcze trochę bąbelkuje i jeśli o tym zapomnimy, możemy mieć potężną eksplozję. I to jest cała robota. Baniaki z winem wędrują w spokojne miejsce na dwa tygodnie, a my możemy przystapić do cudownej czynności mycia opróżnionych pojemników.
Za dwa tygodnie będzie obciąg. Już nie mogę się doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz