Translate

wtorek, 12 maja 2015

Brzoza


W zeszłą środę musiałem przewieźć brodzik z supermarketu budowlanego. Nie był on wielki (90 cm x 90 cm), ale opakowany w styropian i karton, więc nagle okazało się, że do zwykłego samochodu osobowego nijak nie wejdzie. Pozostawało zadzwonić po taksówkę i poprosić, by przysłali kombiaka. Przyjechał szybko, a kierujący nim pan Jarosław okazał się osobą wielce inspirującą.
Właściwie już na początku wszystko wskazywało na to, że nie będzie to zwyczajny kurs, ponieważ w bagażniku taksówki leżało sporo ziela jaskółczego. Znam je trochę, bo dziecięciem będąc zbierałem je dla mojej babci, która usuwała jego sokiem kurzajki. Gdy samochód ruszył, upewniłem się, czy prawidłowo rozpoznałem roślinę. I wtedy się zaczęło.

Okazało się, że pan Jarosław jest miłośnikiem zielarstwa, sporo na jego temat może powiedzieć i ciągle poszerza swoją wiedzę, szybko więc rozmowa zeszła na tory bardzo mnie interesujące - wykorzystania roślin w nalewkach i napitkach (również bezalkoholowych). I właśnie w ten sposób dowiedziałem się o herbatce z brzozy.
Jej przygotowanie jest bardzo proste, Chodzi o to, by garść (40 - 50 sztuk) świeżych liści brzozowych, zebranych w miejscu oddalonym od przemysłu i dużych dróg, zalać litrem wody i gotować przez 15 minut. Pić można bezpośrednio po przygotowaniu - gorące lub schłodzone. Jaki ma smak? Tu już trzeba więcej napisać.
Pierwsze wrażenie jest nieco zaskakujące - napar (jak widać na zdjęciu) ma barwę czarnej herbaty - brązową ze złocistymi refleksami i bardzo przyjemny orzeźwiający aromat. Jednak smak jest zupełnie nieherbaciany i praktycznie identyczny ze smakiem soku brzozowego. Na swoje potrzeby nazywam go "przyjemną wodą", ponieważ robi wrażenie świeżej wody nieco bardziej "miękkiej". I właśnie to zmiękczenie decyduje o wyjątkowości smaku soku z brzozy. Z naparem jest tak samo: mamy "przyjemną wodę" i dopiero później odczuwa się lekką,  ziołową goryczkę przypominającą posmak cytrusowego albedo. Najbardziej zaskakujący jest finisz: chłodny i delikatnie miętowy. Zdecydowanie orzeźwiający.
Tak smakuje napar brzozowy bez dodatków. Jednak można go lekko osłodzić miodem. Dodałem gryczanego (pół łyżeczki na 250 ml kubek) i rzeczywiście wzbogacił smak. Pojawiła się lekka słodycz, goryczka stępiała, natomiast orzeźwiający posmak pozostał. Smakował wybornie, tym bardziej, że pijałem go w przerwach między pracami ogrodniczymi (w ten weekend były one wybitnie "siłowe") i tym bardziej doceniałem znaczenie takiego lekkiego napitku. Z tego, co wiem (już nie tylko od pana Jarosława, ale z innych lektur) napar z brzozowych liści dobrze działa na nerki i drogi moczowe.

Wszystko ładnie, ale gdzie tu nalewka? Zaraz będzie i o niej, bo nie byłbym sobą, gdybym nie poruszył tego wątku. Pan Jarosław zaproponował utrwalenie wywaru alkoholem. jednak nie sądzę, by był to pomysł dobry. Aby rzeczywiście utrwalić go (zabezpieczyć przed infekcjami), należałoby dolać ok 200 - 250 ml spirytusu 96% na litr naparu osiągając tym samym moc zbliżoną do porto ( 192/1200 = 16%, 240/1250 = 19,2%). Jednak spirytusowy posmak całkowicie zabiłby delikatny smak napoju.
Trzeba zatem spróbować innej drogi. Napar niech pozostanie bezalkoholowy, a nalewkę można nastawić zalewając liście alkoholem. Nie będzie to miało specjalnych walorów smakowych, lecz, jak przekonuje Mateusz Emanuel Senderski, da środek działający oczyszczająco na nerki i drogi moczowe, moczopędny i przeciwzapalny. Aby ja uzyskać, należy:

30 g świeżych (10 g suszonych) liści brzozy zalać 0,5 l wódki

a następnie odstawić na 2 tygodnie w ciemne miejsce i co jakiś czas wstrząsać. Po tym czasie zlać, liście odcisnąć a nalewkę wlać do butelki z ciemnego szkła i trzymać w ciemności. Pić trzy razy dziennie po 20-40 kropli na filiżankę przegotowanej wody.

1 komentarz:

  1. Herbatka z brzozy brzmi interesująco :) Zaraz idę po liski (mam swoje brzózki z dala od cywilizacji :) Potem dam znać o wrażeniach. A i naleweczkę chyba też popełnię. Dla zdrowotności rzecz jasna! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń