Translate

wtorek, 27 sierpnia 2013

"Nalewki i likiery. Domowy wyrób"


Ponieważ sezon nastawiania nalewek jest w pełni, zaniedbałem w ostatnich tygodniach tematykę literatury nalewkowej. Tymczasem w lipcu wpadła w moje łapy książka, którą warto jest tutaj omówić. Nalewki i likiery. Domowy wyrób jest bowiem opracowaniem wartym wzmianki.
Wartość ta wynika z dwóch (a właściwie trzech) powodów. Po pierwsze: na blogu nalewkowym warto jest omawiać wszelkie książki dotyczące nalewek. Po drugie - praca ta zawiera przynajmniej kilka interesujących przepisów. A po trzecie, jej autorzy są Amerykanami. To ostatnie trochę dziwi, jako że, jeśli wierzyć historykom napojów alkoholowych, nalewki to trunek typowo polski i raczej wschodnioeuropejski. Tymczaesem dwójka autorów pokazuje nam, że nawet jeśli w historii tak jest, to teraz ludzie z zewnątrz również mogą mieć coś do powiedzenia na ten temat. 
Pochodzenie autorów bardzo wyraźnie uwidocznia się w części poświęconej przygotowywaniu nalewek. Otóż, jeśli wziąć jakikolwiek spis przepisów na nalewki przygotowywany przez Polkę/Polaka, zawsze mamy w nim fragment poświęcony chwalebnej historii tych trunków i ich nierozerwalnym związku z dziejami Kraju i Narodu. Vargas i Gulling w ogóle o tym nie piszą. Zamiast doniosłości dziejowej nalewek interesuje ich frajda ich przygotowywania oraz (jak widać są po amerykańsku pragmatyczni) ich względnie niski koszt (przynajmniej jak na realia USA) zestawiony z innymi alkoholami gatunkowymi.
Ten "amerykański desant" na nalewki może budzić pewne zastrzeżenia. Być może niektórzy tradycjonaliści zarzucą parze autorów zbyt mało pietyzmu w podejściu do tematu. Myślę, że nie ma co robić tego typu uwag. To, że Vargas i Gulling nie mają zapewne pojęcia o dziejach nalewek w niczym nie szkodzi, a, być może, o tyle pomaga, że nie ogranicza ich wyobraźni w komponowaniu smaków i aromatów. A jest ona rzeczywiście bujna. Szczególnie widać to w obszarach mało typowych dla polskiej sztuki nalewkowej: nalewkach na whisk(e)y i burbonie oraz z dodatkiem śmietanki. W Polsce są to tematy słabo eksplorowane, więc Vargas i Gullig mogą być inspirującymi przewodnikami.
Moją dezaprobatę jednak budzi ich atencja do kupnych ekstraktów, esencji i aromatów. Bez oporów zachęcają oni swoich czytelników do korzystania z tych laboratoryjnie opracowanych ułatwień, co wywołuje mój sprzeciw. Wiem, że wymieszanie alkoholu z cukrem i aromatem może dać w krótkim czasie zupełnie poprawny trunek, ale - na Boga - sztuka tworzenia nalewek polega między innymi właśnie na tym, że pracuje się z surowcem naturalnym, niestandaryzowanym, a zatem mogącym zaskoczyć. Zastępowanie go ekstraktami, barwnikami i aromatami to szkodliwa droga na skróty - ot, co.

Tym niemniej książkę warto przynajmniej przejrzeć. Wnosi ona nowe pomysły do sztuki nalewkowej.


Pattie Vargas, Rich Gulling Nalewki i likiery. Domowy wyrób Wydawnictwo RM, Warszawa 2011 ss 150

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa pozycja...
    mam pytanie - czy masz może opracowany przepis na nalewkę na gruszkach? byłabym wdzięczna za przepis

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taki przepis mam i podam go w najbliższej przyszłości, ale uprzedzam, że nalewka gruszkowa jest dla osób Bardzo cierpliwych. Jej tworzenie trwa - bagatela - minimum półtora roku.

      Usuń