Ponieważ do sezonu owocowego jeszcze zostało trochę czasu, na blogu pojawia się ostatnio mniej propozycji. Nie znaczy to, że pogrążyłem się w błogim lenistwie, po prostu eksperymentuję z różnymi pomysłami nalewkowo - alkoholowymi. Może dadzą one jakieś efekty, a może nie. Jeśli coś z nich wyjdzie, na pewno dam znać.
Owoców nie ma, trzeba więc nastawiać nalewki z tego, co jest. Dziś mamy cukier, imbir, trochę przypraw, ekstrakt waniliowy. Zatem będzie karmelówka.
6 łyżek cukru
kawałka imbiru
cytryny
3 goździków
3 ziarenek ziela angielskiego
1/2 laski wanilii
1/2 laski wanilii
1 litra wódki
(daje to niewiele ponad litr nalewki)
Cukier powinien być biały, ale postanowiłem wziąć brązowy. Nie tylko dlatego, że jest podobno zdrowszy od tego rafinowanego, ale dlatego, że ma pewne naturalne domieszki aromatyczno smakowe, które mogą poprawić walory nastawu.
Cukier wrzuciłem do rondelka i podgrzewałem na małym ogniu od czasu do czasu mieszając. Wszystko szło całkiem dobrze, kryształki rozgrzewały się i zlepiały tworząc "kaszkę", jednak w tym momencie do kuchni weszła moja żona tłumacząc mi, że cukru w trakcie karmelizacji nigdy nie można mieszać, należy dać mu się spokojnie roztopić. OK, zatem jeśli chcecie mieć dobry karmel, nie możecie gmerać w nim łyżką. Ja gmerałem i też wyszedł, ale może nie tak dobry, niż gdyby zostawić go w spokoju.
Tak uzyskany karmel trzeba rozprowadzić kilkoma łyżkami gorącej wody, a następnie wrzucić do niego obrany kawałek imbiru, skórkę startą z cytryny, rozgniecione goździki i ziele angielskie oraz wanilię. Ja zamiast tej ostatniej dodałem pół łyżeczki ekstraktu waniliowego.
Podobno jest tak dobry jak sama wanilia, zresztą (informacja producenta) uzyskuje się go z przetworzonych lasek wanilii. Rzeczywiście, widać w nim liczne czarne ziarenka, pachnie bardzo przyjemnie, warto więc spróbować, jak zastępuje autentyczną przyprawę.
Ten cały miszmasz mieszamy i pozwalamy mu nieco przestygnąć (może być bardzo ciepły, byleby nie był gorący - pamiętajmy, że cukier ma temperaturę topnienia dużo wyższą od temperatury wrzenia wody, około 160-180 stopni Celsjusza). Kiedy wystudzimy - dodajemy do niego wódkę, mieszamy i wlewamy do słoja. Odstawiamy na dwa tygodnie i po upływie tego czasu odcedzamy i filtrujemy. Powinna dojrzewać przez dwa tygodnie.
może jakiś przepisik fajny na nalewkę z pędów sosny/ mniszka lekarskiego
OdpowiedzUsuńtyle teraz dobroci kwitnie wokół nas. żal zmarnować. idę do lasu.
Blog bardzo trafiony i super prowadzony! Tak jak komentarz wyżej, może jakiś sprawdzony przepis na nalewkę z sosny? Albo jakiś artykuł ogólny na co zwracać szczególną uwagę, przy robieniu nalewek np? Będę nadal odwiedzać regularnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem = pracowni nalewek = doskonale prowadzona, zrozumiała , korzystam z przepisów w niej zawartych z przyjemnością do niej wracam i przeglądam. Tak trzymać !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńBlog jest ekstra!! Jak go zobaczyłem, poczytałem i ogarnęła mnie nalewkowa gorączka, jak tylko dostaje spirytus to coś tworzę:) Trzymaj tak dalej!! Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńDzięki za pozytywne słowa :)
Usuń