Translate

piątek, 28 sierpnia 2015

Piwo kozicowe



Z piwem kozicowym jest trochę tak, jak ze świnką morską: ani piwo, ani kozicowe. A przynajmniej nie w dzisiejszym rozumieniu tych słów. W tym przypadku 'piwo' ma znaczenie bardziej archaiczne i oznacza napój (tak, jak jadło - jedzenie), a 'kozice' to nic innego, jak jałowiec, którego pędom właśnie taką nazwę nadano w gwarze kurpiowskiej. Zatem, gdy mówimy o piwie kozicowym, mamy na myśli lekko fermentowany napój jałowcowy o niewielkiej zawartości alkoholu. Coś podobnego do podpiwka.
Jak opisać piwo kozicowe? Trochę trudno, bo różni się ono zależnie od domu, w którym się je robi. Moje jest z wyglądu takie, jak na zdjęciu - w kolorze ciemnego złota, opalizujące i leciutko musujące. W sumie bardzo piwne. Aromat jest słodki i ziołowy (piliście kiedyś Almdudlera?). Wyczuwa się w nim jałowiec (słodki, a nie pikantny jak w wędlinach) i chmielową goryczkę. W smaku słodycz równoważona chmielem, jałowiec, odrobina drożdży. Finisz lekko cierpki. Orzeźwiające i odświeżające.


Oczywiście, miłośników Coca Coli raczej nie uwiedzie, ale tych, którzy nie szaleją za buzującym ulepkiem może zainteresować, ponieważ doskonale gasi pragnienie (tegoroczne upały, prawda?). Poza tym bardzo dobrze pomaga na kaca. Następnego dnia po przepiciu doskonale wchodzi (i nie wraca na górę). Z tego względu bardzo dobrze sprawdza się także jako popitka do wódki (dzięki niemu zabójcze świąteczne biby z Wujkiem Ziutkiem dawały się jakoś przeżyć), albo element składowy drinka. Jego smak i zapach bardzo skutecznie tłumią woń i posmak alkoholu, o czym swego czasu boleśnie przekonała się Babcia Cesia przekonana, że pije TYLKO piwo kozicowe. A wnuki - huncwoty skutecznie wykorzystały Jej nieuwagę... Zatem jest to napój smaczny, wszechstronny w zastosowaniu i łatwy w przygotowaniu.

Czego potrzebujemy?

dwóch szklanek suszonych owoców jałowca
10 litrów wody
15 - 20 gramów suszonego chmielu (ja wykorzystuję granulowaną odmianę Perle)
1 kg cukru
7 g drożdży browarniczych, ewentualnie 1 g drożdży piekarniczych

Po 2 - 3 dniach daje to około 9 - 10 litrów picia.


Owoce jałowca należy ugnieść. Można w moździerzu, a można też wrzucić do poszewki na jasiek (białej, bez nadruku i dodatku sztucznego włókna) i utłuc tłuczkiem do mięsa. Poszewka jest o tyle dobra, że porozgniatane jagody jałowca można po prostu w niej ugotować, tak, żeby sam wywar był klarowny.
Do dużego garnka należy wlać 9 l. zimnej wody i dodać jałowiec. Do małego garnka wlewa się pozostały litr i wsypuje chmiel. Zawartość obu trzeba zagotować. Chmiel wyłącza się zaraz po tym, jałowiec powinien pogotować się pół godziny. Pod koniec gotowania wsypuje się cukier i miesza aż do rozpuszczenia. Oba wywary muszą spokojnie wystygnąć. Kiedy to się stanie, odcedzamy wywar chmielowy do jałowcowego i obydwa mieszamy.


Teraz czas na drożdże. Zależnie, czy wybierzemy browarnicze, czy piekarnicze, zasady postępowania są trochę różne.
Drożdże browarnicze, z jakich korzystałem pochodziły z Biowinu i miały formę granulek. Siedem gramów (saszetkę) rozpuściłem w szklance wywaru chmielowo - jałowcowego i po odczekaniu dziesięciu minut połączyłem z resztą wywaru. Następnie całość wlałem do balonu, zamknąłem go korkiem z rurką fermentacyjną i na dwa dni odstawiłem w ciepłe ( > 20*C) miejsce. Fermentacja nie była burzliwa, więc po dwóch dniach piwo zabutelkowałem i wstawiłem do temperatury poniżej 20*. Po kolejnym dniu - dwóch można dać je do lodówki, żeby się schłodziły.


Drożdże piekarnicze fermentują dużo intensywniej. Dlatego dodaje się ich mniej (ok 1. g, kawałek wielkości orzecha laskowego). Również trzeba je rozprowadzić w szklance wywaru, połączyć z resztą, wlać wszystko  do gąsiora, zakorkować korkiem z rurką fermentacyjną i trzymać w cieple około doby. Później trzeba zlać je do butelek i co najwyżej po kilku godzinach wstawić do chłodu. W przeciwnym razie drożdże tak się rozochocą, że butelki zmienią się w wybuchowe granaty. To także sprawia, że piwo zrobione na tym rodzaju drożdży należy regularnie odgazowywać. Albo trzymać w lodówce, bo tak niska temperatura skutecznie powstrzyma namnażanie się.
Jak długi jest okres przydatności tak przyrządzonego piwa? Wszystko zależy od warunków przechowywania. Jeśli stoi w zimnie (lodówka) - spokojnie wytrzyma 2 - 3 tygodnie. W chłodzie - koło 2 tygodni. A w cieple dosłownie kilka dni. Tyle, że nie ma co trzymać go w cieple, bo najlepiej smakuje schłodzone. Co ważne, z czasem jego smak się zmienia - staje bardziej wytrawny i chmielowy, natomiast słodycz zanika. 

1 komentarz:

  1. Piłem tą "świnkę morską" na Jarmarku Dominikańskiem :D
    ...ale widzę, że da się zrobić samemu ;)

    OdpowiedzUsuń