O metodzie "na sucho" sporo słyszałem, ale do niedawna w ogóle jej nie praktykowałem. Nie budziła mojego zaufania. Ogólnie rzecz ujmując polega ona na tym, że do dużego naczynia wlewa się niewielką ilość bardzo mocnego spirytusu i nad nim zawiesza się owoce, z których chcemy otrzymać nalewkę. Co ważne, nie powinny mieć one w ogóle kontaktu ze spirytusem - całe dzieło powinny wykonać cyrkulujące w zamknięciu opary.
Metoda ta nie budziła mojego zaufania, ponieważ jestem przyzwyczajony do tego, że owoc musi leżeć w alkoholu - zawsze byłem przekonany, że w innym przypadku ekstrakcja nie zachodzi tak, jak powinna. Jednakże moje doświadczenia z doskonałym likierem staroświeckim (jeszcze w przyszłości o nim będzie mowa) nauczyły mnie, że owoc wcale nie musi być zanurzony w spirytusie, by przekazać mu swój aromat. Postanowiłem zatem wypróbować metodę "na sucho" na nalewce ananasowej. Potrzebne składniki to:
1 ananas
1/4 litra spirytusu
1/4 litra wódki
1/4 litra wody
łyżka miodu
Ananas pokroiłem w drobne kawałki. Do dużego słoja (musi być naprawdę duży. Wziąłem do tego celu 5-litrowy i był troszeczkę za mały) wlałem spirytus, a następnie do otworu słoja włożyłem duży arkusz gazy,który umieściłem tak, aby stworzył coś w rodzaju "torby" zawieszonej nad powierzchnią alkoholu.
Do tej "torby" ostrożnie włożyłem kawałki ananasa uważając, by cała konstrukcja nie wpadła do spirytusu.
Słój zamknąłem i odstawiłem na trzy tygodnie. Należy od razu dodać, że nieco na wyrost jest założenie, że kontaktu ananasa ze spirytusem nie będzie - z kawałków owocu obficie wyciekał sok skapujący do alkoholu. Jednak już po kilku dniach to kapanie ustało, zaś nastaw robił się w kolorze coraz bardziej ananasowy. Po trzech tygodniach otworzyłem słój i zlałem spirytus. Okazało się, że nie tylko w kolorze był ananasowy, ale także i w aromacie.
Wlałem do niego wodę, wódkę i dodałem miód, a następnie wszystko przefiltrowałem i zabutelkowałem,
Po tygodniu nadszedł czas degustacji. Wrażenia są mieszane. Przede wszystkim tydzień, to zbyt krótki czas na dojrzewanie, należy go koniecznie wydłużyć. Po drugie nalewka jest całkiem dobra. Jej smak jest półwytrawny, nieco cierpki. Przypomina mi coś pośredniego między ananasem, papierówką a umiarkowanie wytrawnym chardonnay. Jednak zdecydowanym walorem nalewki jest jej aromat: bardzo wyraźnie ananasowy. Powoduje to, że nawet jeśli uzyskany w ten sposób alkohol nie powala swoimi walorami smakowymi, to będzie się on doskonale nadawał do nasączania tortów i ciast ananasowych, które są specjalnością mojej żony.
Zaś sama metoda "na sucho" jest warta polecenia. Może kiedyś wypróbuje ją na brzoskwiniach.
A czy można zastąpić miód cukrem? Bo, niestety, z powodu alergii nie mogę wykorzystywać tego składnika...
OdpowiedzUsuńJak najbardziej. Może być też syrop klonowy.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak smakuje ta naleweczka?! Szukam teraz najlepszego przepisu na Anansówkę.
OdpowiedzUsuńJeśli mam być szczery, ta nalewka mnie trochę rozczarowała. Owszem, aromat ma ładny, ale smak bardzo wódczany. Po prostu - wyszła wódka aromatyzowana, a nie nalewka.
UsuńW taki sam sposób robi się nalewkę "Wisielec", tylko w gazie wiesza się pomarańczę naszpikowaną goździkami.
OdpowiedzUsuń