Ten przepis można potraktować jako uzupełnienie do receptury na nalewkę morelową. Doskonale się z nim zazębia - o ile w tamtym potrzebujemy owoców pozbawionych pestek, o tyle w tym - pestek pozbawionych owoców. To taki jin - jang sztuki nalewkowej, przy czym w tę analogię nie powinniśmy wchodzić zbyt głęboko - wszak trudno utożsamiać alkohol z życiodajną siłą (choć niektórzy tak robią) bądź biernością i smutkiem (to stanowisko także ma swoich zwolenników).
20 świeżych pestek morelowych
250 g cukru
1 litra wódki (40%)
(w efekcie daje to mniej więcej litr nalewki)
(w efekcie daje to mniej więcej litr nalewki)
Pestki zasypujemy cukrem i zalewamy wódką. Słój odstawiamy na 5 tygodni w słoneczne lub ciepłe miejsce.
Po tym czasie nastaw zlewamy, filtrujemy i odstawiamy na tydzień, aby dojrzał.
Ponieważ jestem już po degustacji mogą przedstawić swoje wrażenia. Nie ukrywam, że byłem niczym Anna Patrycy w reklamie Always - do tej nalewki podchodziłem z pewną taką nieśmiałością. Jednak wrażenia okazały się jak najbardziej pozytywne. Alkohol jest bardzo delikatny. Dotyczy to tak barwy (bladożółta, prawie biała), jak zapachu i smaku. Nalewka delikatnie pachnie wódką. Nie jest to jednak zapach silny jak z otwartej flaszki "żytniej", ale dość słaba woń spirytusowa. Smak - zdecydowanie słodki, w pierwszej kolejności czuć cukier, nieco później pojawiają się wyraźne akcenty owocowe. I tutaj mam problem, ponieważ nijak nie kojarzą mi się one z morelami. Raczej z bliżej nieokreślonymi owocami. Dokładnie tak, jak landrynki - trudno jest przypisać im smak konkretnego owocu, ale są one jednoznacznie owocowe. Finisz nalewki zdecydowanie wytrawny, lekko cierpki. Czuć, że dochodzi w nim do głosu taki pestkowy "pazurek". Myślę, że w tej nalewce mogą zasmakować Panie. Dla Panów jest chyba zbyt łagodna.
Dla ścisłości. Bierzemy pestki całe ze skorupkami czy tylko ich miąższ?
OdpowiedzUsuńCałe pestki. Takie, jakie wyjmuje się z moreli.
Usuń