Translate

środa, 28 maja 2014

Nalewka z arcydzięgla II



Arcydzięgiel jest bardzo praktyczną rośliną. Nie ma wielkich wymagań, ładnie się rozrasta tworząc malownicze kępy w ogrodzie, łodygi można smażyć w cukrze, aby później dodać je do ciast i tortów, a poza tym nadaje się również do nalewkoczynu. O nalewce na korzeniach arcydzięgla pisałem w lutym, jednak również liście i łodygi są dobrym materiałem na nastaw.
 Opisywana wcześniej dzięgielówka jest dość wytworna. Brandy, suszone morele... ogólnie rzecz biorąc trunek bardziej wyrafinowany. Przepis prezentowany dziś nie ma takich aspiracji, choć jest jak najbardziej wart polecenia. Korzenny aromat arcydzięgla dobrze łączy się w nim z ciepłym tonem cynamonu i gorzkawą gałką muszkatołową.
Do nalewki potrzebujemy:

10 gramów liści i łodyg arcydzięgla
0,5 l wódki
120 gramów cukru
dużej szczypty cynamonu
dużej szczypty mielonej gałki muszkatołowej

W efekcie uzyskujemy około 1/2 litra nalewki

Zebrane liście i łodygi należy opłukać i pokroić na średnio drobne kawałki. Następnie powinny zostać przynajmniej lekko pogniecione. Nie jest to takie łatwe, ponieważ są one dość jędrne i lekko skórzaste.

Po tym pognieceniu wrzuca się je do słoja i zalewa wódką. Dobrze jest wcześniej wlać ją do miski, w której miażdżyliśmy liście, ponieważ wtedy zbierze sok, który w niej został.

Nastaw powinien teraz postać przez miesiąc w jasnym i ciepłym miejscu. Pod wpływem alkoholu zielenina w słoiku zacznie stopniowo się kurczyć, a sama wódka nabierze bursztynowej barwy. Po miesiącu zlewamy ją i osączamy liście. Dodajemy cukier, cynamon, gałkę muszkatołową. Po wymieszaniu nalewka powinna dojrzewać miesiąc.

3 komentarze:

  1. Super!
    Tylko gdzie ja arcydzięgiel w Warszawie znajdę...
    A i w okolicy nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Warszawie? W zeszłym roku kupiłem sadzonki pod Halą Mirowską. jest tam taka "alejka", na której sprzedają sadzonki ziół i kwiatów. Może w tym roku arcydzięgiel też tam jest?

      Usuń
  2. Obecnie jestem na Islandii, arcydzięgla tu od groma I trochę. Chyba wrócę do kraju z walizką korzeni :)

    OdpowiedzUsuń