Translate

poniedziałek, 27 października 2014

Jarzębiak


 Jarzębiak jest jesienną nalewką, którą od dawna chciałem zrobić. Nie miałem jednak dostępu do owoców, a tych z parków nie chciałem zbierać, ponieważ żywiłem poważne obawy co do ich jakości (i zawartości metali ciężkich). Na szczęście pewien serwis aukcyjny jest miejscem, gdzie można wiele kupić. Owoce jarzębiny również.
Jeszcze do dziś uważałem, że jarzębiak to destylat z owoców jarzębiny. Myliłem się. Jak poucza literatura przedmiotu, jest to wódka owocowa sporządzana z nalewów na przemrożonych owocach jarzębiny aromatyzowana destylatem winnym. Tym ostatnim nie dysponuję, myślę jednak, że proponowaną dziś nalewkę można z czystym sumieniem nazwać jarzębiakiem.
Jarzębiak nieodmiennie kojarzy mi się z Karczmą Słupską w Warszawie - starą, PRL-owską restauracją, do której chadzałem z racji tego, że obok niej pracowałem. Był to lokal na swój sposób magiczny (choć wielu uważało, że jest raczej obleśny), wchodzącego gościa z miejsca uderzał sztynk starych wykładzin i tapicerek przesiąkniętych tłustymi oparami, zaś kadra kelnerska reprezentowała charakterystyczny sznyt kelnerów Polski Ludowej.
Jednak najpiękniejszy był wystrój lokalu

Synteza kaszubskiego folkloru i socjalistycznego dekoratorstwa ujmowała każdego znawcę tematyki. Ten styl jest absolutnie nie do powtórzenia. Co najwyżej można go lepiej lub gorzej imitować. 

Jednak czasy się zmieniają. Przed kilkoma laty Karczma wyzionęła ducha, a na jej miejscu powstała znana skądinąd restauracja "Sowa & Przyjaciele", w której polskie elity dumają nad Ojczyzny losem. Dlatego cieszę się, że kiedyś zrobiłem przedstawione tu zdjęcia. Wprawdzie są kiepskie (aparat telefonu Nokia 6230i był daleko od doskonałości), ale przynajmniej jest co pokazać potomnym.

Wróćmy jednak do jarzębiaku, bo przecież on jest głównym bohaterem dzisiejszego odcinka. Karczmę wspomniałem dlatego, że był to jedyny znany mi lokal w Warszawie, który jeszcze do niedawna serwował ten alkohol. Nigdzie indziej nie można go było znaleźć (chyba że ja szukałem w złych miejscach). Zapewne wynikało to ze specyfiki miejsca odwiedzanego przez knajpianych weteranów prezentujących gusta ukształtowane przez lata 60. i 70. Teraz nie da się ukryć, że mało komu w ogóle nazwa tej wódki cokolwiek mówi. A szkoda, bo trunek to znakomity.
Prezentowany dziś przepis pochodzi z Wielkiej księgi nalewek i jest bardzo prosty:

Potrzebujemy:
1 kg przemrożonej jarzębiny
1/2 l. spirytusu (95%)
600 ml wody
300 g cukru


Wypłukaną i przemrożoną jarzębinę wsypujemy do słoja. Spirytus należy wymieszać pół na pół z przegotowaną chłodną wodą. Chodzi o to, by uzyskać alkohol nieco mocniejszy od standardowej wódki (około 45 - 48%). Mieszaniną tą zalewamy owoce tak, by płyn je przykrył (widać to na załączonym zdjęciu, choć z ręką na sercu przyznam się, że wlałem trochę więcej alkoholu). W praktyce potrzebujemy około 900 ml cieczy.
Tak przygotowany słój powinien postać w cieple dwa tygodnie. Po tym czasie łączymy 300 g cukru i 100 ml wody i robimy z nich syrop. Szumujemy i studzimy, a następnie wlewamy do niego nastaw zlany znad owoców. Po dokładnym wymieszaniu nalewkę trzeba przefiltrować, zabutelkować i odstawić na 4 miesiące dojrzewania.

7 komentarzy:

  1. ja swoją nastawiłem już w okolicach 20 września. o tej porze wszystkie owoce już niestety wydziobane lub leżą na ziemi. ja w swoim przepisie miałem jeszcze do wykonania (oprócz wcześniejszego przemrożenia) zapieczenie ich przez kilka minut w piekarniku. kolor na dzień dzisiejszy nastawu wyborny, choć nie zapowiadało się to tak pięknie, jak w większości nalewek

    OdpowiedzUsuń
  2. Zjeździłem chyba wszystkie około-warszawskie lasy w poszukiwaniu jarzębiny. W samej Warszawie (przy najbardziej ruchliwych ulicach) rośnie piękna jarzębina ale z tej chyba nie skorzystam. Czy jest szansa, że poda Pan namiary na ten serwis aukcyjny. Będę bardzo wdzięczny. PS: czy zwraca Pan uwagę na to jaka to jest jarzębina. Ponoć najlepsza jest "jadalna" ma inne (węższe i ząbkowane tylko na końcówkach) liście. Ale to jest info internetu, i tylko z jednego portalu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten serwis aukcyjny to Allegro - najbardziej chyba w Polsce popularny. Tam kupiłem przetwarzaną później jarzębinę. Sprzedawca określił ją właśnie jako jadalną i szczególnie dobrze nadającą się na przetwory. Nie wiem jednak, jakie ma liście, bo do mnie dotarły same owoce.

      Usuń
    2. no tak... na allegro nie szukałem. Wygląda na to, że mają tam teraz już tylko jarzębinę suszoną. Czy Pan korzystał ze świeżych owoców? Czy były to owoce suszone? Jeżeli ma Pan jakiś namiar na kogoś kto może jeszcze dysponować świeżymi owocami to będę wdzieczny.

      Usuń
    3. Niestety nie znam nikogo, kto miałby jarzębinę i mógł ją sprzedać. Sam wprawdzie myślę o zasadzeniu kilku drzewek na działce, ale to jeszcze odległa przyszłość. Z tego, co wiem, nalewkę można nastawić również na owocach suszonych, choć sam tego nie praktykowałem.

      Usuń
  3. Czegoś nie rozumiem- w produktach do nalewki jest 0,5 l spirytusu i 100 ml wody, a w przepisie na początku zlewamy owoce pół na pół wody i spirytusu i ma wyjść ok. 900 ml mieszanki. Dopiero robiąc syrop bierzemy 100 ml wody z cukrem. Ile więc wody ma być w całości nalewki. czy coś źle zrozumiałam?
    Gośka . Pochodzę ze Słupska . U nas Karczma Słupska wyglądała lepiej- wszystko było drewniane, stoły też, nie było nic ze skayu. Trochę lepsze ozdoby, bo częściowo z Kaszub. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój błąd, przepraszam. Wody w sumie jest 600 ml na kg jarzębiny, 300g cukru i 500 ml spirytusu.
      W Słupsku taka karczma miała szanse być jakoś autentyczna. W Warszawie to już maksymalnie zajeżdżało falsyfikatem. Ale cóż - moda na klimaty PRL wraca, Sowa&Przyjaciele splajtował, lokal stoi pusty - może powtórka z rozrywki?

      Usuń