Kiedyś, przed laty, gdy byłem małym, słodkim przedszkolakiem, zimę żegnałem wraz z koleżankami i kolegami nad brzegiem tego stawu położonego tuż obok mojego przedszkola. Nasza Pani niosła zrobioną przez nas Marzannę, która w chwilę później lądowała w lodowatej wodzie.
Marzanno, Marzanno
Ty zimowa panno...
- darliśmy się wniebogłosy
...W wodę cię wrzucamy
Bo wiosnę witamy!
Teraz, po latach, również postanowiłem pożegnać zimę, ale nieco inaczej - nastawiając typowo zimową nalewkę z nadzieją, że już niedługo pojawią się świeże owoce.
Jest to napój dość prosty w przygotowaniu, a zarazem dający spore możliwości modyfikacji. Pisząc w skrócie - chodzi o zalanie wybranych suszonych owoców wódką. Dziś wybrałem jabłka, śliwki i morele. Ale równie dobrze można dodać gruszki, rodzynki, żurawinę, figi i inne owoce, jakie nam przyjdą na myśl. Ważne jedynie, by pamiętać o ryzyku przesłodzenia. Właśnie dlatego starałem się, aby jabłka stanowiły mniej więcej połowę owocowego wsadu i kwaskowatością równoważyły słodycz śliwek i moreli.
Te ostatnie trafiły mi się dość dziwne - ciemne i bardzo słodkie, w smaku nieco przypominały figi. Na początku miałem nadzieję, że są popsute i będę mógł z czystym sumieniem poawanturować się w sklepie, jednak okazało się, że wszystko jest w porządku.
Zatem:
2 garści suszonych jabłek
1 garść suszonych śliwek (bez pestek)
1 garść suszonych moreli
Rozdrabniamy na niewielkie kawałki i zalewamy trzema szklankami wódki (40%).
I tyle. Słój odstawiamy w ciepłe miejsce na 3 tygodnie. Po tym czasie odcedzamy (owoce możemy wykorzystać do ciasta czy deseru dla dorosłych) i nalewka wędruje do szafki na 3 miesiące by się spokojnie przegryźć.
Suszone owoce w ogóle są wdzięcznym, choć niedocenianym materiałem nalewkowym. Zwłaszcza, jeśli preparuje się je w sposób tradycyjny (dziś prawie nie stosowany), dzięki czemu nabierają lekko dymnego aromatu i posmaku. W nastawie on bardzo ładnie wychodzi i nadaje mu pewnej wytrawności kojarzonej z leżakowanymi alkoholami (np. starką).
Suszone owoce w ogóle są wdzięcznym, choć niedocenianym materiałem nalewkowym. Zwłaszcza, jeśli preparuje się je w sposób tradycyjny (dziś prawie nie stosowany), dzięki czemu nabierają lekko dymnego aromatu i posmaku. W nastawie on bardzo ładnie wychodzi i nadaje mu pewnej wytrawności kojarzonej z leżakowanymi alkoholami (np. starką).
Ha, świetnny pomysł na "topienie" owocowej marzanny! Swoją drogą mam pytanko: czy da i uda się zrobić nalewkę z innych suszonych owoców, typu truskawki, maliny... Mam ochotę zrobić Ratafię z suszonek, chociaż czy nie lepiej poczekać na lato? Wiosna przecież tuż..?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej. Każdy ususzony owoc jest potencjalnym materiałem na nalewkę.
UsuńCiemne morele oznaczają, że nie były traktowane dwutlenkiem siarki. Morele ekologiczne zawsze są ciemne w barwie. Nie jestem żadnym tam specjalistą ale pewna panie z programu TV o zdrowej żywności powiedziała, że ten dwutlenek to nic dobrego i polecała brzydsze acz zdrowsze ciemne morele... Powyższa nalewka będzie więc prawdopodobnie ekologiczna... :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawa informacja. Dziękuję :)
Usuń