Translate

poniedziałek, 28 października 2013

Przegląd zasobów


Październik nie jest miesiącem wielkiej aktywności na moim blogu. Zaczął się rok akademicki, więc pojawiło się mnóstwo roboty do wykonania. Jestem wykładowcą na dwóch uczelniach i dziesiąty miesiąc roku zawsze oznacza dla mnie konieczność rezygnacji z większości czasu wolnego. Do tego przez trzy dni w tygodniu pracuję w miłym miejscu związanym pośrednio z treścią tego bloga. Nalewki zatem muszą pogodzić się z tym, że nie zawsze mogę się nimi zająć.
Tym niemniej, korzystając z wolnego wieczoru postanowiłem dokonać przeglądu posiadanych zasobów. Było to koniecznością, ponieważ w ostatnich miesiącach coraz trudniej mi było znaleźć miejsce na kolejne flaszki z nastawami. Część z nich miała powędrować do rodziny, chodziło więc o to, by zorientować się w zapasach.
Zatem zaczęło się wyciąganie butelek z różnych zakamarków. Efekty tej pracy wprawiły mnie w osłupienie, ponieważ ostatecznie na stole w pokoju stanęło... około 130 różnej wielkości flaszek z nalewkami. zawsze byłem przekonany, że nalewek nie ma u mnie bardzo dużo, ponieważ większość albo jest spożywana na miejscu, albo rozchodzi się po krewnych i przyjaciołach. A tu nagle taka niespodzianka.
Niespodzianek było zresztą więcej. W najgłębszym miejscu szafki z garnkami znalazłem bowiem dwa antyki z 2005 i 2006 roku: likier czekoladowy i ratafię.


W tamtym czasie, kiedy nie znałem gimpa stosowałem nalepki innego wzoru, niż obecnie. Były dość skromne graficznie, ale miały w sobie sporo elegancji. Teraz ona przygasła pod cienką warstwą kurzu i innych zabrudzeń, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z siedmio- i ośmioletnimi nastawami. Co więcej, oba jak najbardziej nadają się do picia - są delikatne i bardzo "jedwabiste" praktycznie bez wyczuwalnej ostrości alkoholu. Cecha to rzeczywiście bardzo niebezpieczna ;) Niestety, likier czekoladowy był źle przefiltrowany (w tamtych latach dopiero pracowałem nad skutecznymi metodami) i pływa w nim sporo fuzli.
Takie "wykopki" sprawiają naprawdę wiele przyjemności. To troszkę jak zaglądanie do dawno nie oglądanego albumu ze zdjęciami.

5 komentarzy:

  1. A może ma Pan jakiś przepis na żurawinkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień Dobry... Bardzo podoba mi się Pana Blog w którym dzieli się Pan z Nami swoim osobistym doświadczeniem. Ja dopiero zaczynam przygodę z przygotowywaniem nalewek. Dlatego, też bardzo zadowolony jestem, że znalazłem Pana blog w internecie.

    Piszę do Pana z prośbą o udostępnienie obiecanego przepisu na Likier Staroświecki... jestem ciekawy co to takiego :)

    Pozdrawiam Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Marku, bardzo dziękuję za miłe słowa. Przepis na likier staroświecki podam mniej więcej za miesiąc, kiedy to dotrą do mnie pyszne pomarańcze specjalnie zamawiane na tę okazję.

      Usuń
  3. Pokaźna kolekcja :) Nalewek tylu nie ma ale też tonę w alkoholu

    OdpowiedzUsuń