Translate

środa, 10 września 2014

"Krupniki Likiery Nalewki"

Hanna Szymanderska jest autorką wielu opracowań dotyczących sztuki kulinarnej. Zwłaszcza bliska jest jej kuchnia polska, nic zatem dziwnego, że 10 lat temu opublikowała niewielki zbiorek kilkudziesięciu przepisów na krupniki, nalewki i likiery, w którym znalazły się receptury wielu tradycyjnie polskich trunków.
Mam do tej książeczki spory sentyment. Dostałem ją w momencie, gdy już miałem pewne doświadczenia w wytwarzaniu nalewek. Nie mogę więc twierdzić, że od niej zaczęła się moja nalewkowa przygoda. Jednak to, co w niej przeczytałem dało mi naprawdę spory zapas informacji potrzebnych do tego, by te pierwsze kroki początkującego nalewkoczyńcy nabrały pewności i zaczęły zmierzać w kierunku coraz lepszych efektów. I choć teraz mógłbym polemizować z niektórymi tezami autorki, to na tamtym etapie lektura ta okazała się bardzo pomocna. Dlatego uważam, że jest to bardzo dobra książeczka dla osób, które nalewkami się zainteresowały, chciałyby je nastawiać, a jeszcze nie mają wystarczającego doświadczenia.
Główną zaletą tego opracowania jest konkret. Mało tu gawędziarstwa, opowieści o alkoholu, dygresji. Są przepisy i tyle. Aż tyle. Co ważne, różnią się one między sobą stopniem trudności i ilością zastosowanych składników, dzięki czemu łatwo można znaleźć coś, co jesteśmy w stanie w konkretnym momencie zrealizować.
Książka składa się z trzech części poprzedzonych krótkim wstępem zawierającym podstawowe wskazówki i porady. W pierwszej znalazły się przepisy na krupniki, w drugiej - na likiery, a w trzeciej na nalewki. Dodatkowo osobno podane są receptury na alkohole na owocach, a osobno - na ziołach i innych składnikach nieowocowych. Co interesujące, jest kilka przepisów na alkohole na suszonych owocach. W sumie zbiorek zawiera receptury 109 różnych trunków, co przy jego stosunkowo niewielkiej objętości (88 stron) jest bardzo dobrym wynikiem.

Hanna Szymanderska  Krupniki Likery Nalewki, Prószyński i S-ka, Warszawa 2004, 88 s

2 komentarze:

  1. Witam jestem fanka Pana twórczości :) jednocześnie bardzo proszę o pomoc. Robiłam ostatnio nalewkę z czarnej porzeczki. Porzeczki zostały zasypane cukrem słoik zakręcony gazą stało ok 2 tygodnie.. potem dolałam spirytus.. zakręciłam słoik, nalewka stała 2 miesiące. W miniony wekeend zlewałam nalew i poczułam, że nalewka jest sfermentowana... czuć troszkę ocet.. Mam do Pana pytanie, czy można to jakoś uratować ?... co z tym zrobić ? mam tego ok 5 litrów.Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że moja twórczość doczekała się fanek :) Co do meritum, to fermentacja w sytuacji, którą Pani opisuje jest całkiem normalna. Owoce odstawione po zasypaniu cukrem na pewno sfermentują i nie ma w tym nic złego. Natomiast zalanie ich później spirytusem fermentację przerywa. Drożdże nie są w stanie żyć w alkoholu o stężeniu przekraczającym 15%. Podobnie jest z bakteriami octowymi. Dlatego przypuszczam, że zaoctowanie nalewki nastąpiło na etapie fermentacji. Nie jest to nic strasznego, choć rzeczywiście trochę psuje smak. Co w tej sytuacji zrobić? Należy posmakować. Jeśli czuć ocet, to można nalewkę dosłodzić syropem cukrowym. Ewentualnie potrzymać w dużym naczyniu (ok. 10 l) i co jakiś czas wstrząsać. Kontakt z powietrzem też może doprowadzić do złagodzenia ostrego smaku takiej nalewki.

      Usuń