Translate

poniedziałek, 4 marca 2013

Miodówka ciąg dalszy

W połowie stycznia nastawiłem miodówkę, o czym ze szczegółami pisałem w tym poście. Było wtedy chłodno, śnieżnie i zima trwała w najlepsze. Teraz, kiedy słońce świeci coraz śmielej (i dłużej), śnieg stopniał odsłaniając rozmoknięte psie wizytówki, a nadciągającą wiosnę czuć w powietrzu, przyszła pora na dokończenie produkcji tej naleweczki.

Przez ostatnie sześć tygodni stała sobie spokojnie na szafce w kuchni, nikt jej nie ruszał, nie zaczepiał, więc spokojnie mogła się tworzyć. Osad miodowy powolutku zasłał dno słoja (co widać na załączonym obrazku)


Jest go całkiem sporo, ale przecież miodu było 720 gramów, więc miał się z czego wytrącać. Postąpiłem z nim według sprawdzonej metody. A zatem: gumowa rurka i 'bagnet' z patyczka do szaszłyka. Na fotografii (niezbyt wyraźnej) jest to widoczne - bagnet wysunąłem na tyle, aby wlot wężyka znajdował się mniej więcej pół centymetra nad poziomem osadu. Warto przy tej czynności być bardzo ostrożnym i starannym, ponieważ osad z miodu jest niebywale lekki i łatwy do wzbicia. Swoją "drobnością" (nie wiem, czy jest takie słowo, ale nawet, jeśli nie ma, to ten neologizm dobrze oddaje rzeczywistość) przewyższa nawet drobno zmieloną mąkę, więc wystarczy nawet niewielki ruch, aby zanieczyścić tym szlamem klarowną nalewkę.
Kiedy już ustawiłem wlot wężyka, wylot umieściłem w położonym niżej naczyniu, zassałem nalewkę i pozwoliłem jej powolutku spłynąć. Uzyskany w ten sposób nastaw przecedziłem dla pewności przez worek filtracyjny (coraz bardziej się przekonuję, że bardzo dobrze radzi on sobie nawet z pyłkiem kwiatowym z miodu). Więcej starania było z pozostałym szlamem (wierzcie mi, to słowo bardzo trafnie oddaje kolor i konsystencję tego osadu). Kiedyś go po prostu wylewałem godząc się z utratą pewnej części nalewki. Ale niestety, nie dysponowałem jakąś efektywną metodą filtrowania pozwalającą z miodowego błocka wyodrębnić klarowny alkohol. Teraz jednak przepuszczam go przez worek filtracyjny (dwukrotnie), co pozwala na dość szybkie (+/- 10-godzinne, przy produkcji nalewek słowo "szybkie" należy rozumieć względnie) uzyskanie naprawdę czystego napitku.
Jeszcze dwa tygodnie i nalewka będzie nadawać się do picia. Ale - między nami mówiąc - najprzyjemniejsza do spożycia jest zimą. Na przykład wlana do piersiówki i pita w plenerze w czasie wycieczki. Wtedy pali duszę i napełnia ją miłym ciepełkiem.

6 komentarzy:

  1. Od siebie dodam, że dobrze sprawia się filtr do parzenia kawy zamiast worka filtracyjnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedługo będę robił, dzięki za przepis :) W ogóle gratuluję fajnego bloga, będę częstym gościem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje za pomysł na wspaniałego bloga. Właśnie szukałem dobrego przepisu na miodówkę i chyba znalazłem. Za kilka dni go wykorzystam a o wynikach poinformuję za pół roku (jak nie zapomnę). Krzysztof z Elbląga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak pozytywną opinię :)

      Usuń
    2. Ja już sprawdziłem ten przepis, faktycznie zacny trunek wychodzi. Raczej do spożywania zimą niż latem, więc się przyda za parę miesięcy. W ogóle kilka przepisów z tego bloga przetestowałem i chwalę sobie :)

      Usuń