Translate

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nalewka figowo - śliwkowa

Na ogół staram się wytwarzać nalewki, które już znam. Nie dlatego, żebym był podobny do inżyniera Mamonia, który lubił to, co już znał, ale dlatego, że w swojej karierze przetestowałem już sporo przepisów. Efekty niektórych przypadły mi do gustu, innych - nie i dzięki temu mogę mieć wiele rodzajów nalewek bez konieczności sprawdzania nowych receptur.
Jednak czym byłoby życie, gdyby zrezygnować z prób, nawet jeśli wiążą się z nimi błędy? Posiadanie wypróbowanych przepisów wcale nie oznacza, że mamy osiąść na laurach i nie interesować się nowościami. Dlatego postanowiłem wypróbować nalewkę śliwkowo - figową. Jest ona dość łatwa, przygotowanie nie zabiera dużo czasu, więc spokojnie można ją przetestować.


Do tej nalewki potrzebujemy:

1 litra wódki czystej
200 ml spirytusu rektyfikowanego
1 szklanki wody
1 szklanki miodu, najlepiej gryczanego (360 g)
300 g suszonych śliwek
150 g suszonych fig
1/3 laski wanilii

Od razu uprzedzam, że przepis chciałem trochę zmodyfikować dodając wanilię, ponieważ uznałem, że lekka nutka tej przyprawy może dobrze pasować do śliwkowo-figowo-miodowego aromatu. Poza tym chciałem dodać nie śliwki kalifornijskie, ale takie tradycyjne suszone śliwki z pestkami, jakie można kupić w niektórych warzywniakach. Są one lepsze do nalewek, bo choć dość twarde i skórzaste, to jednak mają silniejszy i bardziej wyrazisty aromat, który w alkoholu dobrze "wychodzi". Jednak niestety, łatwiej jest (przynajmniej w Warszawie) kupić suszone śliwki z Chile, niż tradycyjnie suszone śliwki z Polski. Moja modyfikacja przepisu okazała się więc dość nieznaczna i polega wyłączni na dodaniu wanilii.


Kiedy już składniki były przygotowane, śliwki i figi opłukałem pod letnią wodą i zostawiłem na sicie do obcieknięcia.
Wódkę, spirytus i wodę wymieszałem i dodałem do nich miód.


Owoce wrzuciłem do słoja, dodałem wanilię i zalałem wódką z miodem, a następnie na dwa tygodnie odstawiłem w ciemne miejsce (gdyż tak nakazuje receptura). Za dwa tygodnie zacznie się filtrowanie.

Na razie nalewka nie wygląda apetycznie, ale to nic nie znaczy.  Pamiętam, jak kiedyś nastawiłem nalewkę migdałową. W słoju wyglądała tak, że koleżanka podczas odwiedzin u mnie spytała, po co mi tyle smalcu. Jednak efekt okazał się pozytywny. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.

O dalszych etapach powstawania tej nalewki można przeczytać tutaj.

2 komentarze:

  1. Witaj,
    też się sadzę na tę nalewkę. Dostałam na święta od lubego "Wielką Księgę Nalewek" Rogali i się zaczęło. W czasie poszukiwań trafiłam między innymi na Twojego bloga i właśnie mam zamiar go hurtem przeczytać ;) Chcę zacząć od tego przepisu, bo zostały mi i figi, i śliwki, ale podzielę na pół i jedna partię zrobię z "normalnymi" śliwkami, a drugą z odymionymi, dostałam takie na tacce w supermarkecie, ale widziałam je też i w mniejszych sklepikach osiedlowych.
    Luby uwielbia takie odymione, więc mam nadzieję, że wyjdzie dobre.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że takie podwędzane śliwki będą nawet lepsze niż te kalifornijskie.

      Usuń