Translate

czwartek, 27 listopada 2014

Porterówka świąteczna



Na początku czerwca w jednym z komentarzy Misiowa Mama napisała: W międzyczasie jestem na etapie szukania idealnego przepisu na porterówkę - liczę na pomoc w tym temacie..:) Cóż, to był początek czerwca, teraz mamy koniec listopada. Pół roku obsuwy. Wynikała ona jednak nie z mojego lekceważenia Czytelniczki, lecz sezonu - w czerwcu rozpoczął się wysyp owoców i nimi zajmowałem się w pierwszej kolejności. Porterówka to nalewka wybitnie zimowa, stąd postanowiłem ją przesunąć na późniejszy okres roku. Teraz nadszedł ten moment, zaś cały ten post dedykuję Misiowej Mamie dziękując Jej za cierpliwość.
Porterówka świąteczna jest nalewką wytwarzaną w dwóch etapach. W pierwszym przygotowuje się korzenną zaprawę, w drugim - doprawia nią porter wzmocniony spirytusem i osłodzony cukrem.

Potrzebne składniki:

1. Na zaprawę:
5 goździków
kawałek kory cynamonu
1/4 gałki muszkatołowej
laska wanilii
40 g rodzynek
200 ml spirytusu 96%


2. Na nalewkę:
0,5 l porteru
0,5 l spirytusu 96%
30 g cukru
łyżka stołowa miodu
200 ml przegotowanej wody
20 (30) ml zaprawy

W efekcie uzyskujemy około litra nalewki

Korzenne przyprawy należy rozdrobnić. W przypadku kory cynamonowej może to nastręczać pewne trudności, jednak da się to zrobić drewnianym tłuczkiem do kartofli...

...lub wałkiem do ciasta. Gdy kora rozpadnie się na mniejsze kawałki, łamiemy je i razem z goździkami i gałką muszkatołową umieszczamy w moździerzu i ucieramy. Nie musimy zrobić z nich mączki, ważne jednak, by były dobrze rozdrobnione, ewentualnie rozgniecione (dotyczy to goździków).

Rodzynki należy starannie opłukać (tak, żeby przy tej okazji lekko nasiąkły wodą), a następnie pokroić razem z wanilią i wrzucić do słoja z utartymi wcześniej przyprawami. Wszystko zalewamy spirytusem i na dwa tygodnie odstawiamy w ciemne miejsce. Dobrze jest codziennie wstrząsać słojem.

Po dwóch tygodniach esencjonalny nastaw zlewamy, rodzynki wraz z przyprawami osączamy i tak uzyskaną zaprawę zamykamy w buteleczce. Czas przystąpić do drugiego etapu tworzenia porterówki.

Wybór porterów na naszym rynku jest całkiem spory. Zdecydowałem się skorzystać z Komesa skuszony informacją o nagrodzie, jaką otrzymał na międzynarodowym konkursie World Beer Cup 2014. Rzeczywiście, piwo jest dobre. Intensywne w smaku, gorzkie i mocne. Z wyraźnymi nutami prażonego zboża i kawy. Naprawdę solidny porter. Jednak, co chyba dobrze świadczy o naszym piwowarstwie, wrażeniami smakowymi nie góruje jakoś zasadniczo nad produktami innych wytwórni. Myślę, że Żywiec czy Amber również nie mają się czego wstydzić.

Ale nie o degustację piwa wszak tu chodzi, więc wracam do meritum. Dalsza produkcja porterówki wygląda następująco: zagotowuje się szklankę porteru. Warto w tym celu wybrać nieproporcjonalnie duży garnek, ponieważ wydziela się wtedy mnóstwo piany. Gdy piwo już wrze, wsypuje się cukier i dodaje miód.

 Gdy są już rozpuszczone, garnek ściągamy z ognia i gdy zawartość lekko przestygnie wlewamy do niej drugą szklankę porteru, korzenną zaprawę oraz spirytus i wodę. Teraz pozostaje tylko przefiltrować (z miodu wytraca się trochę osadu) i zabutelkować. Nalewka nie musi dojrzewać*.
 
 I na koniec wrażenia smakowe. Ta wersja porterówki przypadnie do gustu Panom.. Oczywiście, być może myślę stereotypowo, ale nie sądzę by Panie szalały za jej smakiem (podobnie jak niewiele Pań pija porter). Nalewka intensywna w smaku, z bardzo mocno wyczuwalnym porterem. Charakterystyczna zbożowa goryczka wzmocniona alkoholem jest tu na pierwszym planie. Do tego ma się złudne wrażenie, że dodano tu kawę, tak silny jest wytrawny, kawowy posmak. Słodycz praktycznie niewyczuwalna (ale ilość cukru jest przecież symboliczna). Korzenne akcenty wyczuwalne, ale na drugim planie. Przy tej okazji warto wspomnieć, że ilość zaprawy można regulować według własnego uznania. 20 ml to wielkość wyłącznie orientacyjna. Po pierwszej degustacji dolałem jeszcze 10 ml i to była dużo lepsza proporcja.

 *Uważam jednak, że kilka dni na przegryzienie dobrze jej zrobi

7 komentarzy:

  1. Kilka dni temu kosztowałem porterówki zrobionej w/g innego przepisu przy użyciu portera żywieckiego (moim zdaniem najsłabszego z porterów). Nalewka jest mocno korzenna. Bardzo dobra. Dzisiejszy przepis jest bardzo ciekawy i warty sprawdzenia, a tak się składa że posiadam Porter Warmiński z Kormorana, więc rano zabieram się do pracy ;) Przy okazji podaję przepis z którego ja korzystałem.

    0,33l porteru dobrze zagrzać w rondelku. Rozpuścić w nim szklankę miodu. Wlać do butelki, dobrze zakorkować - pozostawić na dwa tygodnie. W tym samym czasie do większego słoja włożyć 5 pokruszonych kromek razowego chleba. Dodać 3 łyżki rodzynek, 10 goździków i pół torebki przyprawy piernikowej. Wlać 1 i 1/4l 45% wódki. Dobrze zamknąć i pozostawić na dwa miesiące. Słojem możliwie często wstrząsać. Po tym czasie zlać nalewkę, filtrując przez bibułę filtracyjną (ja używam filtrów do kawy) Połączyć oba płyny: nalewkę i porter. Dobrze wymieszać, postawić w chłodne i ciemne miejsce na trzy miesiące. Po tym czasie rozlać do butelek i odstawić na jeszcze dwa miesiące
    Czyli czas na degustację dopiero po pół roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za pamięć:) Cierpliwie czekając wypróbowałam, w tak zwanym międzyczasie, parę przepisów na porterówkę, ale wszystkie sprowadzały się do zagotowania składników razem w garnku i "przegryzienia" z alkoholem na 1-2 tyg. Przepis z zaprawą brzmi ciekawie, na pewno wkrótce wypróbuję i porównam. Ciekawa też jestem czy to faktycznie "męska" wersja, bo do tej pory porterówka uwielbiana była w moim otoczeniu głównie przez kobiety - choć oczywiście żaden pan też nie pogardził;) Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, pytanie, czy nie ma pomyłki. Na zaprawę zużywamy 200 ml spirytusu, ale potem wykorzystujemy tylko 20-30 ml zaprawy? Czy ewentualną resztę chowamy na następne porterówki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyłki nie ma. Tak przygotowana ilość zaprawy powinna wystarczyć na przynajmniej 6 porcji nalewki

      Usuń
    2. Bardzo ciekawy przepis. Warto spróbować. Ja osobiście jestem fanem takiego:
      1 l portera
      0,5 l spirytusu
      1/2 szklanki cukru
      2 cukry waniliowe
      2 łyżki miodu
      1 płaska łyżka kawy rozpuszczalnej
      Portera wlać do czystego garnka, podgrzać aż się zapieni, nie gotować. Dodać cukier, kawę i cukier waniliowy, po lekkim przestudzeniu miód. Po całkowitym ostygnięciu wlać spirytus, wymieszać, zabutelkować, odstawić w chłodne miejsce. Nadaje się do użytku po 2 tygodniach, ale im dłużej postoi tym lepiej. Zostawia bardzo przyjemny posmak cukierków kukułej. Jeśli ktoś lubi. Ja lubię :)

      Usuń
    3. Oj, oj, panie Jabol ! Cokolwiek myśli Pan o przedstawionych tu propozycjach proszę zachować ten słownik dla kolegów z ławeczki za sklepem !

      Usuń
  4. Tak właśnie powinna być skomponowana porterówka Pnie Arturze :) ja osobiście dodaję jeszcze rodzynki, fajnie podkreślają smak. Ale zawsze można coś przekombinować jak w "przepisie powyżej. Moim zdaniem sranie w bambus. Pozdrawiam.
    Jabol Punk :)

    OdpowiedzUsuń